Szukając wskazówek, którymi możemy kierować się w swoim życiu, zwracam się w stronę prezydenta Stanów Zjednoczonych Dwight’a Eisenhower’a.
Każda wyprodukowana broń, każdy wytworzony okręt wojenny, każda wystrzelona rakieta oznacza, w ostatecznym znaczeniu, kradzież tych, którzy są głodni i nie mają pożywienia, tych, którzy są zmarznięci i nie są ubrani. Świat wytwarzania broni nie polega wyłącznie na wydawaniu pieniędzy. Marnuje on pot swoich robotników, geniusz swoich naukowców oraz nadzieje swoich dzieci. To w żadnym wypadku nie jest sposób na życie. Pod chmurami wojny to ludzkość wisi na żelaznym krzyżu.
Amerykański prezydent Dwight D. Eisenhower
Czemu Dwight Eisenhower?
Żyjący w latach 1890 – 1969 Dwight Eisenhower, dwukrotnie pełnił funkcję prezydenta Stanów Zjednoczonych, był również generałem armii Stanów Zjednoczonych, uczestnikiem II wojny światowej oraz Naczelnym Dowódcą Aliantów. Doświadczenia zdobyte w polityce międzynarodowej, a także ciężar związany z odpowiedzialnością za życie tysięcy żołnierzy, pozwala mi zakładać, iż był to człowiek świadomy mechanizmów społecznych i zdający sobie sprawę z wyzwań, stojących przed przyszłymi pokoleniami.
Przemówienie pożegnalne – co zostawił po sobie Eisenhower?
17 stycznia 1961 roku, na 3 dni przed ustąpieniem z urzędu Prezydenta, nasz bohater zwrócił się bezpośrednio do obywateli Stanów Zjednoczonych. W niespełna 10 minutowym wystąpieniu, podsumował swoje doświadczenia, przedstawił wyzwania, oraz przestrzegł przed niebezpieczeństwami, jakie dostrzegał na horyzoncie, w perspektywie nadchodzących lat.
Poniżej znajduje się zapis tego, wciąż aktualnego, przemówienia. Jego analiza, z dzisiejszej perspektywy, rzuca światło na wydarzenia, jakie miały miejsce od czasu wspomnianej mowy. Żegnając się z urzędem prezydenta, 71 letni „Ike” przedstawia w nim kluczowe wskazówki oraz przestrzega, przed nadchodzącymi zagrożeniami.
Część 1 – Współpraca i konieczność porozumienia
Moi drodzy Amerykanie:
Za trzy dni, po pół wieku służby naszemu krajowi, przedstawię obowiązki związane z pełnieniem urzędu, gdyż podczas tradycyjnej i uroczystej ceremonii władza prezydencji zostanie przekazana mojemu następcy.
Dziś wieczorem przychodzę do was z ostatnim, pożegnalnym przesłaniem oraz aby podzielić się z wami, moi rodacy, kilkoma ostatnimi przemyśleniami.
Jak każdy obywatel życzę nowemu Prezydentowi i wszystkim, którzy będą z nim pracować, Szczęść Boże. Modlę się, aby nadchodzące lata były błogosławione pokojem i dobrobytem dla wszystkich.
Nasi ludzie oczekują od swojego Prezydenta i Kongresu znalezienia istotnego porozumienia w doniosłych kwestiach, których mądre rozwiązanie lepiej ukształtuje przyszłość Narodu.
Moje własne stosunki z Kongresem, które rozpoczęły się niepewnie w odległych czasach, kiedy dawno temu, członek Senatu mianował mnie do West Point, trwały od tego czasu, przez czas wojny i okres powojenny, i wreszcie, w ciągu ostatnich ośmiu lat.
W tych stosunkach, Kongres i Administracja, dobrze współpracowały, w najważniejszych kwestiach, służąc raczej dobru narodowemu, a nie zwykłej stronniczości, i w ten sposób zapewniły, że sprawy Narodu powinny iść do przodu. Tak więc moja oficjalna relacja z Kongresem kończy się, z mojej strony, poczuciem wdzięczności, że mogliśmy razem tak wiele zrobić.
Część 2 – Pozycja Ameryki w stosunkach międzynarodowych
Znajdujemy się dziesięć lat po połowie stulecia, które było świadkiem czterech głównych wojen między wielkimi narodami. Trzy z nich dotyczyły naszego kraju. Pomimo tych holokaustów Ameryka jest dziś najsilniejszym, najbardziej wpływowym i najbardziej produktywnym narodem na świecie. Co zrozumiałe, dumni z tej wyniosłości, zdajemy sobie jednak sprawę, że przywództwo i prestiż Ameryki zależą nie tylko od naszego niezrównanego postępu materialnego, bogactwa i siły militarnej, ale od tego, jak wykorzystujemy naszą władzę w interesie pokoju na świecie i doskonalenia ludzkości.
Część 3 – Cel: Utrzymanie pokoju
Przez całą przygodę Ameryki z wolnym rządem naszymi podstawowymi celami było utrzymanie pokoju; wspieranie postępu w osiągnięciach ludzkich oraz zwiększanie wolności, godności i integralności wśród ludzi i narodów. Dążenie do niższych celów, byłoby niegodne narodu wolnego i religijnego. Jakakolwiek porażka wynikająca z arogancji lub naszego braku zrozumienia, czy gotowości do poświęceń, wyrządziłaby nam poważną krzywdę, zarówno w kraju, jak i za granicą.
Postęp w realizacji tych szlachetnych celów jest stale zagrożony przez konflikt ogarniający obecnie świat. Przyciąga całą naszą uwagę, pochłania całe nasze istnienie. Stoimy w obliczu wrogiej ideologii – o zasięgu globalnym, charakterze ateistycznym, celach bezwzględnych i metodach podstępnych. Niestety, zagrożenie, jakie stwarza, będzie miało charakter nieokreślony. Aby skutecznie stawić mu czoła, potrzebne są nie tyle nagłe i krótkotrwałe działania, ile raczej takie, które pozwolą nam stale, pewnie i bez narzekania dźwigać ciężar długotrwałej i złożonej walki, w której stawką jest wolność. Tylko w ten sposób, pomimo wszelkich prowokacji, pozostaniemy na wyznaczonym kursie w kierunku trwałego pokoju i poprawy ludzkości.
Kryzysy będą nadal występować. Spotykając się z nimi, czy to zagranicznymi, czy krajowymi, dużymi czy małymi, powraca pokusa poczucia, że jakieś spektakularne i kosztowne działanie mogłoby stać się cudownym rozwiązaniem wszystkich obecnych trudności. Ogromny przyrost nowszych elementów naszej obrony; rozwój nierealistycznych programów leczenia wszelkich chorób w rolnictwie; radykalny rozwój badań podstawowych i stosowanych – te i wiele innych możliwości, z których każda może być obiecująca sama w sobie, można zasugerować jako jedyną drogę do drogi, którą chcemy podążać.
Każdą propozycję należy jednak przemyśleć w szerszym świetle: potrzeby utrzymania równowagi w programach krajowych i pomiędzy nimi – równowagi między gospodarką prywatną i publiczną, równowagi między kosztami a korzyściami, których można się spodziewać, – równowagi pomiędzy tym co niezbędne, a wygodą i pragnieniami; równowaga pomiędzy naszymi podstawowymi wymaganiami jako narodu, a obowiązkami nałożonymi przez naród na jednostkę; równowagę między obecnymi działaniami, a dobrobytem narodowym w przyszłości. Dobry osąd dąży do równowagi i postępu; jej brak ostatecznie prowadzi do braku równowagi i frustracji.
Zapisy wielu dziesięcioleci są dowodem na to, że nasi obywatele i ich rząd w większości zrozumieli te prawdy i dobrze na nie zareagowali w obliczu stresu i zagrożenia. Jednak zagrożenia, nowe w swoim rodzaju i stopniu, stale się pojawiają. Wspomnę tylko o dwóch.
Cześć4 – Rozwój i zagrożenia wynikające z przemysłu zbrojeniowego
Istotnym elementem utrzymania pokoju jest nasz obiekt wojskowy. Nasze ramiona muszą być potężne, gotowe do natychmiastowego działania, aby żaden potencjalny agresor nie uległ pokusie zaryzykowania własnej zagłady.
Nasza dzisiejsza organizacja wojskowa ma niewiele wspólnego z tą znaną przez któregokolwiek z moich poprzedników w czasie pokoju, a nawet przez żołnierzy II wojny światowej czy Koreę.
Aż do ostatniego z naszych konfliktów światowych, Stany Zjednoczone nie miały przemysłu zbrojeniowego. Amerykańscy wytwórcy lemieszy mogli z czasem i w miarę potrzeb, wytwarzać także miecze. Ale teraz nie możemy już ryzykować awaryjnej improwizacji obrony narodowej; zostaliśmy zmuszeni do stworzenia stałego przemysłu zbrojeniowego na ogromne rozmiary. Do tego dochodzi trzy i pół miliona mężczyzn i kobiet bezpośrednio zaangażowanych w establishment obronny. Co roku wydajemy na bezpieczeństwo wojskowe więcej niż dochód netto wszystkich korporacji w Stanach Zjednoczonych.
To połączenie ogromnego establishmentu wojskowego i wielkiego przemysłu zbrojeniowego jest czymś nowym w amerykańskim doświadczeniu. Całkowity wpływ – gospodarczy, polityczny, a nawet duchowy – jest odczuwalny w każdym mieście, w każdym urzędzie stanowym, w każdym urzędzie rządu federalnego. Uznajemy pilną potrzebę tego rozwoju. Nie możemy jednak nie zrozumieć jego poważnych konsekwencji. W grę wchodzi nasz trud, zasoby i źródła utrzymania; stanowiące strukturę naszego społeczeństwa.
W radach rządowych musimy strzec się przed przejmowaniem przez kompleks wojskowo-przemysłowy nieuzasadnionych wpływów, poszukiwanych lub niepożądanych. Potencjał katastrofalnego wzrostu niewłaściwie wykorzystanej władzy istnieje i będzie się utrzymywał.
Nigdy nie możemy pozwolić, aby waga tego połączenia zagroziła naszym wolnościom i procesom demokratycznym. Nie powinniśmy przyjmować niczego za pewnik. Tylko czujni i świadomi obywatele mogą wymusić odpowiednie połączenie ogromnej przemysłowej i wojskowej machiny obronnej z naszymi pokojowymi metodami i celami, tak aby bezpieczeństwo i wolność mogły wspólnie prosperować.
Podobną i w dużej mierze odpowiedzialną za radykalne zmiany w naszej postawie przemysłowo-wojskowej, jest rewolucja technologiczna ostatnich dziesięcioleci.
W tej rewolucji badania stały się najważniejsze; staje się również bardziej sformalizowane, złożone i kosztowne. Coraz większa część działań jest prowadzona na rzecz rządu federalnego lub pod jego kierunkiem.
Dziś samotny wynalazca majsterkujący w swoim warsztacie został przyćmiony przez grupy zadaniowe złożone z naukowców w laboratoriach i na polach testowych. W ten sam sposób wolny uniwersytet, historycznie źródło wolnych idei i odkryć naukowych, doświadczył rewolucji w prowadzeniu badań. Częściowo ze względu na ogromne koszty, kontrakt rządowy staje się praktycznie substytutem intelektualnej ciekawości. Na każdą starą tablicę przypadają obecnie setki nowych komputerów elektronicznych.
Perspektywa dominacji uczonych narodowych poprzez zatrudnienie na szczeblu federalnym, przydziały projektów i władzę pieniądza jest zawsze obecna i należy ją poważnie rozważyć.
Jednak okazując szacunek badaniom naukowym i odkryciom, tak jak powinniśmy, musimy być także wyczuleni na równe i przeciwne niebezpieczeństwo, że polityka publiczna sama w sobie może stać się jeńcem elity naukowo-technologicznej.
Zadaniem mężów stanu jest kształtowanie, równoważenie i integrowanie tych i innych sił, nowych i starych, w ramach zasad naszego systemu demokratycznego – zawsze dążących do najwyższych celów naszego wolnego społeczeństwa.
Cześć 5 – Ryzyko związane z życiem na koszt przyszłych pokoleń
Kolejnym czynnikiem utrzymania równowagi jest element czasu. Spoglądając w przyszłość społeczeństwa, my – ty, ja i nasz rząd – musimy unikać impulsu, aby żyć tylko dniem dzisiejszym i plądrować dla własnej wygody i wygody cenne zasoby jutra. Nie możemy zastawić majątku materialnego naszych wnuków, nie narażając się jednocześnie na utratę ich dziedzictwa politycznego i duchowego. Chcemy, aby demokracja przetrwała dla wszystkich przyszłych pokoleń, a nie stała się niewypłacalnym widmem jutra.
Cześć 6 – konieczność współpracy międzynarodowej, szansą na przyszły pokój
Na długiej drodze historii, która nie została jeszcze napisana, Ameryka wie, że nasz świat, coraz mniejszy, musi unikać stawania się wspólnotą straszliwego strachu i nienawiści, a zamiast tego być dumną konfederacją wzajemnego zaufania i szacunku.
Taka konfederacja musi być konfederacją równych sobie. Najsłabsi muszą zasiadać do stołu konferencyjnego z taką samą pewnością siebie jak my, chronieni naszą siłą moralną, ekonomiczną i militarną. Tego stołu, choć naznaczonego wieloma przeszłymi frustracjami, nie można porzucić ze względu na pewną agonię na polu bitwy.
Rozbrojenie, prowadzone przy wzajemnym honorze i zaufaniu, jest nieustanną koniecznością. Razem musimy nauczyć się równoważyć różnicę nie bronią, ale intelektem i przyzwoitymi celami. Ponieważ potrzeba ta jest tak wyraźna i wyraźna, przyznaję, że przedkładałem swoje oficjalne obowiązki w tej dziedzinie z wyraźnym poczuciem rozczarowania. Jako ten, który był świadkiem horroru i utrzymującego się smutku wojny – jako ten, który wie, że kolejna wojna może całkowicie zniszczyć cywilizację, którą tak powoli i boleśnie budowano przez tysiące lat – żałuję, że nie mogę dziś wieczorem powiedzieć, że trwały pokój jest w zasięgu ręki.
Na szczęście mogę powiedzieć, że wojny udało się uniknąć. Osiągnięto stały postęp w kierunku naszego ostatecznego celu. Jednak tak wiele pozostaje do zrobienia. Jako prywatny obywatel nigdy nie przestanę robić wszystkiego, co w mojej mocy, aby pomóc światu podążać tą drogą.
Część 7 – służba ludziom oraz odniesienie do wiary w Boga
Zatem, w ten mój ostatni dzień dobry dla Ciebie jako Twojego Prezydenta, dziękuję Ci za wiele możliwości, jakie mi dałeś w służbie publicznej podczas wojny i pokoju. Ufam, że w tej służbie znajdziesz coś wartościowego; co do reszty, wiem, że znajdziesz sposoby na poprawę wydajności w przyszłości.
Wy i ja – moi współobywatele – musimy być silni w wierze, że wszystkie narody pod władzą Boga osiągną cel, jakim jest pokój i sprawiedliwość. Obyśmy byli zawsze niezachwiani w oddaniu zasadom, ufni, ale pokorni w mocy, pilni w dążeniu do wielkich celów Narodu.
Wszystkim narodom świata raz jeszcze daję wyraz modlitewnej i nieustannej inspiracji Ameryki:
Modlimy się, aby ludy wszystkich wyznań, wszystkie rasy i wszystkie narody mogły zaspokoić swoje wielkie ludzkie potrzeby; aby ci, którym obecnie odmawia się możliwości, mogli w pełni się nią cieszyć; aby wszyscy, którzy tęsknią za wolnością, doświadczyli jej duchowych błogosławieństw; aby ci, którzy cieszą się wolnością, zrozumieli także jej ciężką odpowiedzialność; aby wszyscy, którzy są niewrażliwi na potrzeby innych, nauczyli się miłosierdzia; aby plagi ubóstwa, chorób i ignorancji znikną z ziemi i aby w dobroci czasu wszystkie narody zamieszkały razem w pokoju gwarantowanym wiążącą siłą wzajemnego szacunku i miłości.