Decydując się na zabieg rekonstrukcji zerwanego więzadła, mamy do wyboru dwie opcje: refundowany z NFZ lub wykonywany „prywatnie”. Jakie są różnice?
Prywatnie czy na NFZ?
- Zabieg refundowany z NFZ
W tym przypadku nie ponosimy bezpośrednich kosztów związanych z wykonaniem zabiegu oraz opieką lekarską.
Minusem jest czas, jaki należy odczekać w kolejce. W moim przypadku był to jeden rok. Powoduje to sytuację, w której rehabilitujemy się po zerwaniu więzadła oraz przechodzimy przez proces rehabilitacji powtórnie, po wykonanym zabiegu rekonstrukcji.
Za plus możemy uznać możliwość przygotowania się do zabiegu. Przed zabiegiem warto: rzucić palenie (min. 6 miesięcy przed zabiegiem. Poza oczywistymi przyczynami, korzystnie wpływa to na przejście przez proces znieczulenia, zwiększając nasze bezpieczeństwo) oraz zrzucić zbędne kilogramy (tak jak rzucenie palenia, korzyści wydają się oczywiste. Dodatkowo lepsza reakcja na znieczulenie oraz ułatwienie w poruszaniu się o kulach i dalszej rehabilitacji).
2. Zabieg wykonywany „prywatnie”
Zabieg może zostać przeprowadzony bardzo szybko, co spowoduje, że przez rehabilitację przejdziemy tylko raz. Oczywiście koszty zabiegu obciążają naszą kieszeń, a dodatkowo jeżeli podczas zabiegu okaże się, że konieczny/wskazany jest dodatkowy zabieg (np. zszywanie lub wycięcie łękotki), po zabiegu możemy dowiedzieć się o dodatkowym koszcie, jaki będziemy musieli ponieść.
Pobyt w szpitalu
Gdy nadszedł już czas, by stawić się w szpitalu należy stawić się w wyznaczonym miejscu (na Izbie Przyjęć).
Ja w szpitalu spędziłem trzy dni (przyjęcie, zabieg, wypis), więc nie potrzebowałem wielu rzeczy – ubranie, sztućce, klapki, szczoteczka do zębów i ręcznik. Nie zabrałem ze sobą kul ani ortezy, jak sugerowały mi niektóre osoby. Szpital miał zapewnić dostęp do tych rzeczy we właściwym czasie. Jak się później okazało, kule musiała zorganizować moja żona (wypożyczenie 30 zł/m-c + kaucja; były potrzebne, gdy opuszczałem szpital), a ortezę faktycznie mogłem kupić za 10% jaj wartości (refundacja na skierowanie od lekarza – 70zł).
Pierwszego dnia o 8.15 rano zameldowałem się na Izbie przyjęć i po wypełnieniu kilku dokumentów, zostałem przyjęty na oddział. Teraz czekał mnie wywiad z lekarzem (stan zdrowia, ponowne rozpoznanie), przebranie w „piżamę” oraz kolejny wywiad i pobranie krwi (stan zdrowia, przyjmowane leki itd.). Po tej procedurze znalazłem się w sali wraz z dwoma innymi pacjentami.
Do wieczora nie działo się zbyt wiele. Zostałem poinformowany, że zabieg jest zaplanowany na godzinę 10 rano, po czym noga została jednoznacznie oznaczona wielkimi strzałkami. Musiałem również ogolić nogę, w obszarze planowanego zabiegu. Co było dla mnie nowym doświadczeniem 🙂
Odbyłem również krótkie spotkanie z Panią Anestezjolog, podczas którego dowiedziałem się jak będzie wyglądało moje znieczulenie (znieczulenie podpajęczynówkowe). Zostałam też wypytany o nałogi, uczulenia i przyjmowane leki – w moim przypadku, brak. Po 22 miałem nic nie jeść, a po 23 nic nie pić, aż do zabiegu.
Drugi dzień to prysznic i umycie kolana specjalnym mydłem, jakie otrzymałem od pielęgniarki. Dostałem również stój w który miałem się przebrać na 10 minut przed zabiegiem. Tak przygotowany, zostałem przewieziony na blok operacyjny. W dłoń wprowadzono mi wenflon, podpięto elektrody do monitorowania mojego stanu i podano właściwe znieczulenie. Straciłem przytomność…
Zostałem wybudzony po zakończonym zabiegu. Następnie przewieziono mnie do drugiej sali, gdzie spędziłem kilkadziesiąt minut. Kolejny przystanek – powrót do mojej sali. Podano mi środki przeciwbólowe, więc czułem się wyśmienicie (byłem przytomny, choć lekko zakręcony), noga nie bolała. Została opatrzona, a także założony został dren (mający na celu odprowadzenie nadmiaru płynów z rany) wyglądała tak:
Dzień spędziłem na łóżku pod okiem pielęgniarki. Na nodze pojawił się okład z lodu, mający zmniejszyć obrzęk i ból. Na noc dostałem możliwość skorzystania ze środków przeciwbólowych i nasennych (skorzystałem).
Trzeci dzień, stał pod znakiem pierwszego podniesienia się oraz pokonaniu kilku kroków, z pomocą balkonika. Tego dnia spotkałem się również z Fizjoterapeutką, która przedstawiła mi podstawowe zasady dotyczące ruchu kolana po zabiegu oraz późniejszej rehabilitacji:
- kolano może uginać się od 0 do 90 stopni
- nie obciążać zoperowanej nogi
- wykonywać ćwiczenia, zgodnie z otrzymaną rozpiską (więcej na ten temat w kolejnym wpisie)
Spotkałem się również z Panem, który odpowiadał za dostarczenie ortezy – koszt 70 zł.
Jeszcze jedno zdjęcie RTG i… potwierdzono mój planowany wypis. Około południa mogłem opuścić szpital.
Zwolnienie lekarskie obejmowało okres sześciu tygodni. W tym czasie nie mogę prowadzić auta, gdyż jakakolwiek stłuczka automatycznie obciąży moje konto, a ubezpieczenie nie pokryje kosztów potencjalnych uszkodzeń. W trakcie zwolnienia, nie jeździmy autem.
Zostałem zwieziony na wózku, aż pod wyjście od szpitala, gdzie czekała już na mnie ukochana Żona. Nie czułem się najlepiej. Wstanie z łóżka, gorąco oraz narastający ból w nodze wywoływały grymas na twarzy. Na szczęście po chwili siedziałem już w aucie, a Żona umówiła wizytę kontrolną za dwa tygodnie. Chwila cierpliwości i byłem w drodze do domu. Ten etap już za mną!
PS. Dziękuję, że dotarłeś do tego miejsca mojej historii. Jako BONUS – ciekawostka! Tuż przed zabiegiem usłyszałem, że w szpitalu jest alarm bombowy. Jak zachować spokój w takich momentach, dowiesz się tutaj.